poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozwiązanie problemu z kibolami?

Za Słownikiem Języka Polskiego PWN:
kibicować:
1. «przyglądać się rozgrywkom sportowym i dopingować tych uczestników, z którymi się sympatyzuje»
2. «przyglądać się pewnym wydarzeniom lub wspierać czyjeś działania»
dopingować:
«zachęcać kogoś do większego wysiłku lub do walki»

Polonia Warszawa bankrutuje. W jednym sezonie klub gra w Ekstraklasie, w kolejnym już na jednym z najniższych szczebli. Rywalem klubu z Konwiktorskiej nie są już czołowe polskie kluby piłkarskie, lecz futbolowy zaścianek. Lokalnym rywalem nie jest już odwieczny wróg - Legia Warszawa. Teraz Polonia mierzy się m.in. z klubem z Łomianek - miejscowości znanej poza Mazowszem co najwyżej z Radia Kierowców, które opisuje korki przy wjeździe do Warszawy.

Wydawałoby się, że wojny sympatyków Legii i Polonii nie będą już miały miejsca na stadionach. Nic bardziej mylnego! Szukający wrażeń pseudokibice aktualnego mistrza pojechali do malutkich Łomianek, by z rozgrywek sportowych zamienić mecz Polonii w chuligańską bijatykę. Myślałem, że to odosobniony przypadek, jednak sobotnie wydarzenia z Gdyni wyprowadziły mnie z błędu. Pseudokibice Lechii Gdańsk, których ukochany klub nie rywalizuje już w tych samych rozgrywkach z lokalnym rywalem - Arką Gdynia, postanowili pojechać na stadion rywala i zdewastować obiekt sportowy i sąsiadujący z nim biurowiec. Odważni wandale za przeciwników znaleźli sobie krzesełka stadionowe, kratki kanalizacyjne i zawory wody. Straty oszacowano wstępnie na ponad sto tysięcy złotych.

To tylko kilka z ostatnich chuligańskich wybryków prymitywów nazywających się kibicami. Czemu tych osobników nie można nazywać kibicami? Odpowiedzią na to pytanie niech będzie definicja "kibicowania". Burdy na stadionach NIE SĄ kibicowaniem. Odpalanie rac i narażanie klubu na straty NIE JEST kibicowaniem. Rzucanie przedmiotów na murawę NIE JEST kibicowaniem. Dewastowanie obiektów sportowych i innych NIE JEST kibicowaniem. Ustawki NIE SĄ kibicowaniem. Jeśli ktoś ma inne zdanie na ten temat, to zaprzecza słownikowej definicji kibicowania, a co za tym idzie - ogłasza wszem i wobec, że jest analfabetą, ignorantem lub żyje we własnym, odrealnionym świecie.

Co zatem zrobić z armią bezmózgich worków mięsa? Sądy unikają skazywania kibiców z różnych powodów. Obecnie jest to niepoprawne politycznie. Do tego mamy przepełnione więzienia. Chuligani zastraszają też nierzadko przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Mam jednak propozycję, którą uznacie pewnie za żart, ale ja tu piszę jak najbardziej poważnie.

Wybudujmy więzienie wyłącznie dla chuliganów stadionowych! Nie musi być duże - problem przepełnienia sam się rozwiąże. Wystarczy do jednej celi wsadzić neandertalczyków będących sympatykami zwaśnionych klubów. Pseudokibica Cracovii wsadzić do jednej celi z sympatykiem Wisły Kraków. Chuliganów Legii sadzajmy razem z fanami Polonii. Wandali Lechii Gdańsk z zadymiarzami Arki Gdynia. Jeśli więzienie się zapełni, to tylko wtedy, gdy pseudokibice zwaśnionych klubów przestaną walczyć ze sobą. W takim momencie będzie można powiedzieć o udanej resocjalizacji. Wtedy być może pseudokibice staną się prawdziwymi kibicami i przekażą nowe wartości swoim młodszym kolegom.

Gdyby jednak nie doszło do resocjalizacji i przepełnienia więzienia, byłoby ono skutecznym straszakiem dla potencjalnych bandziorów stadionowych. Oczywiście pod warunkiem, że polskie sądy nie przymykałyby oczu na akty chuligaństwa. Dzisiejszy pseudokibic nie boi się więzienia, bo nawet w przypadku niekorzystnego wyroku odsiadka jest krótka lub w zawiasach. Pseudokibic nie boi się prac publicznych - przecież pójdzie z kolegami do swojego opiekuna i wymusi zaświadczenie, że przepracował wszystkie godziny. Nie boi się też grzywien. Komornik będzie bał się zabrać jego mienie. Chuligani rozumieją jedynie język siły. Trzeba im pokazać, że zawsze jest ktoś silniejszy. Więzienie dla kibiców mogłoby być właśnie takim miejscem, w którym pseudokibice na własnej skórze przekonaliby się, co znaczy dostać baty od państwa.

1 komentarz:

  1. Tusk bardzo dobrze zrobił zamykając stadiony. Szkoda że po incydencie na którymśtam stadionie policja nie może używać pistoletów na gumowe kulki. Dostał wtedy w oko jakiś pseudokibic no i mamusia oczywiście media i sądy przekonała do wersji że jej synek kochany nic nie robił, no przypadkiem był na pierwszej linii chuliganów. Musi stworzyć się też presja tłumu - inni kibice widzą że ktoś wyrywa krzesełka czy coś i sami reagują. Oczywiście szczególnie na meczach wyjazdowych są to pobożne życzenia. Na trybunach gości możnaby zrobić góra jedną prostą ławkę stalową, w końcu i tak stoją cały mecz.
    No ale cóż, podludzie. Jak tylko Tusk zamknął stadiony to nagle stał się wrogiem publicznym numer jeden, kibole przenieśli się na ulice a słupki poparcia PiSu skoczyły no i trzeba było się wycofać...

    OdpowiedzUsuń